Psychoterapia

Publikacje: Rozważania o adopcji...

Ta wypowiedź odsłania nam jeszcze jeden bardzo ważny aspekt tożsamości rodzica adopcyjnego, a mianowicie: skąd się bierze dziecko? Bierze się oczywiście „z serduszka”, z uczuć, z miłości, z pragnienia, z chęci – innymi słowy jest to zawsze dziecko chciane. Dziecko adoptowane jest zawsze dzieckiem chcianym! Tożsamość rodzicielska jest więc budowana na bazie uczuć do dziecka i to uczuć obecnych zanim jeszcze dziecko wejdzie do rodziny (stąd termin tożsamość rodzicielska można doprecyzować i określić jako poczucie tożsamości rodzicielskiej). Uczucia te radykalnie przybierają na sile w momencie pierwszego kontaktu z dzieckiem, który (o ile pomyślny) jest początkiem bardzo intensywnej wymiany emocjonalnej będącej podstawą budowania więzi. Tu chciałbym posłużyć się kolejnym fragmentem wywiadu ilustrującym intensywność przeżyć matki adopcyjnej, od momentu pierwszego kontaktu z dzieckiem:
„Ja potem przez dziesięć tygodni jeździłam codziennie do niej do szpitala. Ostatni tydzień to po prostu był dla mnie takim koszmarem, że ja przez cztery noce nie spałam w ogóle. Ręce mi się tak trzęsły, przeżyłam jakiś straszny koszmar, taki lęk, że to dziecko, że mi go nie dadzą. Ja czułam, że to jest moje dziecko, a ono prawnie jeszcze nie bylo moje. Wydawało mi sie, że bardziej to przeżywam niż inne kobiety, bo one rzadziej przychodziły do tych dzieci, a ja tam przychodziłam codziennie, karmiłam ją (wzruszenie) i w ogóle. Potem musiałam wracać do domu, nie mogłam jej wziąć, próbowałam ich w tym szpitalu jeszcze jakoś przekabacić, ale nie dało się. Musiałam czekać az będzie to zrzeczenie. Dopiero jak zadzwonili to mogłam pojechać po nią. To było dla mnie bardzo, bardzo trudne.”
Ani rzeczywistość zewnętrzna, ani słowna nie stanowią podpory przy konstruowaniu tożsamości rodzicielskiej rodzica adopcyjnego, czasem wręcz rodzą problemy, z którymi musi się on borykać. Te, które najwyraźniej zarysowały się mojej pracy, chciałbym pokrótce omówić.

Konsekwencje bycia i niebycia rodzicem
Fantazje o odebraniu dziecka

Rozbieżność i dysonans pomiędzy psychicznym doświadczaniem swego rodzicielstwa a niebyciem rodzicem obiektywnie owocuje gamą nieprzyjemnych dla rodziców adopcyjnych doświadczeń. Jednym z nich są częste fantazje na temat odebrania im dziecka przez rodziców biologicznych.  W wyobrażeniach tych zwykle matka biologiczna odbiera siłą lub wykrada swoje dziecko.
 Według Hodges (Hodges, 1990) takie fantazje są wyrazem projekcji własnego poczucia, że się odebrało lub ukradło komuś dziecko.
 Trudno z całkowitą pewnością rozstrzygnąć, czy taki jest mechanizm tych fantazji,  w każdym razie rzeczywistość zewnętrzna jaką jest istnienie matki biologicznej dziecka w ten sposób przypomina o sobie.  
Można dodać, że doświadczanie siebie jako rodzica wiąże się nieodmiennie z budowaniem obrazu dziecka we własnym umyśle i doświadczeniu. Taki obraz, czy mówiąc językiem psychologicznym – reprezentacja nie może być tylko wytworem miłości, uczuć do dziecka, zawiera też w sobie to kim obiektywnie jest moje dziecko.   Natomiast odpowiedź na pytanie kim obiektywnie jest moje dziecko, wymaga znajomości tego kim są jego obiektywni (biologiczni) rodzice (dowiadywanie się kim są rodzice biologiczni dziecka przed jego adopcją, rozumiałbym jako tworzenie zrębów reprezentacji dziecka, a także własnego poczucia tożsamości rodzicielskiej).
Można więc powiedzieć, że budowanie poczucia tożsamości rodzicielskiej rodziców adopcyjnych  pociąga za sobą ciągłą próbę odpowiedzi na pytanie: „Kim jest moje dziecko? i „Kim są jego rodzice?”. Można to ująć jako życie w stałej obecności rodziców biologicznych dziecka, adopcję rodziców  razem z dzieckiem.
Dla zilustrowania całości poruszanej wyżej problematyki chciałbym jeszcze raz zacytować fragment wypowiedzi matki adopcyjnej:
„Pamiętam w sądzie przeżyłam pierwszy szok. Gdy przed salą rozpraw było czarno na białym, na kartce, jej prawdziwe imię i nazwisko, a pod spodem nasze. Ja się obawiałam, że na raz do tej sali wpadnie matka i zacznie się scena. Bo już wtedy Paulina była u nas, bodajże od marca czyli  była już ponad dwa miesiące u nas w domu.(...) Jej matka się zrzekła, ale ja się bałam, że może coś ją tam ruszy jak już ma swoje dzieci prawda, przyjdzie na tą salę, wpadnie tam i zrobi jakieś tam sceny, że ona nie chce oddawać, że to jej dziecko itd. A my już kochaliśmy Paulinkę jak naszą, jak nasze dziecko rodzone. Tego się tam bałam faktycznie”.
Wydaje się, że wszystkie wspominane kwestie mieszczą się w tym cytacie:
  1. nie dająca się pominąć rzeczywistość zewnętrzna – niebycie rodzicem,
  2. obecność w tle, w fantazjach,  matki biologicznej dziecka;
  3. doświadczanie siebie jako rodzica (na poziomie subiektywnym) – „Jak nasze dziecko rodzone”;
  4. tożsamość rodzicielska skonstruowana wyłącznie z uczucia do dziecka: „My już kochaliśmy jak naszą”;
  5. projekcje odebrania dziecka przez matkę biologiczną.
  1 2 3 4 5
lęk, kryzys
Rafał Milewski
Gabinet Psychterapii
ul. Dygasińskiego 48
(okolice placu Wilsona)
01-603 Warszawa-Żoliborz
tel. 607 149 513
gabinet@gabinet-psychoterapii.waw.pl