Psychoterapia

Publikacje: Uwaga! Idą święta.

Magazyn lomianki.info nr 9/2011
Rafał Milewski

Uwaga! Idą święta.

Zbliża się weekend albo jeszcze gorzej – święta. Znów zostaniesz sam na sam z żoną i dziećmi. Ona lubi M jak miłość. Szkoda tylko, że nie do ciebie. Flirtuje czasem z Ojcem Mateuszem. Bywa, że myślisz, że to z telewizorem związała się Na dobre i na złe. Ty masz swoje gry, lubisz strzelanki, najbardziej te wojenne, od czasu do czasu trochę surfujesz po portalach samochodowych, wpadniesz na facebooka i jakoś ten weekend zleci. Najgorzej jest, gdy wolnych dni jest więcej, święta albo coś. Nie ma zmiłuj – do awantury dojść musi. Jak zwykle o głupoty – „Czemu znowu zostawiłeś buty na środku pokoju, a nie w szafce?!” „Czemu nie wytarłeś kółka z soku, który spłynął po nalewaniu z butelki?!” A czemu ona nie może zakręcać tubki od pasty i wyciągać swoich włosów spod prysznica?

Dla wielu małżeństw wspólny czas wolny to senny koszmar. Niektóre pary wyspecjalizowały się w unikaniu wolnych chwil ze sobą. On powinien na chwilę wpaść w weekend do pracy, ona wzięła zastępstwo na święta, lub ma delegację w sobotę i zostanie do poniedziałku. Z czasem strategie uniku opanowują do perfekcji. Ona musi, po prostu musi, zająć się dziećmi – zakupy, obiad na dwa dni, lekcje, sprzątanie. To dzieci stają się jej mężem. On musi kuzynowi pomóc w przeprowadzce, potem skoczy na piwo z kumplami. Albo w wersji troskliwej – myje samochód, ale tak z dywanikami. Na marginesie, zawsze zastanawiało mnie, skąd w PRL-u ta plaga facetów pod garażami reperujących swoje graty. Teraz wiem, że to też mógł być sposób na unikanie wolnego czasu z żoną.

Czemu chwila spędzona sam na sam z tą, której kiedyś chciało się rzucić świat pod stopy, straszy jak upiór nocą? „Imieniny żony – najgorszy dzień w roku” mawiał mój znajomy chorąży.

Zacznijmy od tego, że boimy się uczuciowej pustki, widzialnego dystansu między nami. Bez kieratu pracy, narzuconych obowiązków, możemy nagle znaleźć się we własnym mieszkaniu, na znajomo zapadającej się kanapie obok osoby, która jakby przebywała na jakimś obcym kontynencie setki mil stąd. Ta pustka jest tak bolesna i okropna, że staramy się wypełnić ją bezsensownymi sprzeczkami. Byle tylko nie zobaczyć, że między nami wieje chłodem, że niewiele zostało z naszej więzi, że jesteśmy daleko, że nie chcemy ze sobą rozmawiać.

No właśnie – rozmowa. Tak często pary w gabinecie psychologa skarżą się, że nie umieją ze sobą rozmawiać. Najczęściej mają na myśli, że nie umieją się dobrze pokłócić. Dobrze czyli tak, by można było kłótnię w którymś momencie skończyć, potem na spokojnie ją omówić, zrozumieć swoje różne stanowiska, a na koniec, jeśli to potrzebne, przeprosić i wybaczyć. Tak, to trudna umiejętność.

Są trzy podstawowe zasady, które pomagają w sporze, tej nieusuwalnej części życia małżeńskiego. Najpierw pozwolenie sobie na różnienie się, zamiast dochodzenia do prawdy. Nieraz byłem świadkiem, jak mąż i żona w gabinecie organizowali rodzaj sądu – kto ma rację i po czyjej stronie jest prawda. „Może pan jako osoba obiektywna powie nam, kto tu się myli i gdzie leży prawda”. Kiedy samo to założenie jest błędne. Pojęcie prawdy, o ile użyteczne w filozofii czy religii, w życiu małżeńskim doprowadza do bolesnego impasu w kłótni. Lepsze jest różnienie się. Lepiej przyjąć, że każde z nas ma inny obraz całej sytuacji. Przecież nawet patrząc na to samo drzewo z dwóch różnych stron, możemy zobaczyć zupełnie inne kolory. I gdzie tu wtedy jest prawda?

Druga zasada jest prosta jak szkolna regułka – mów o sobie, nie o drugim. Jest to najpowszechniej łamana zasada w życiu małżeńskim. Uwielbiamy opisywać partnera, skrupulatnie wymieniać jego/jej błędy, przywary, złe nawyki  – „kwestionujesz mój autorytet u dzieci i podważasz moje decyzje”, „spędzasz całe popołudnia u swojej matki”, „przesiadujesz godzinami przed komputerem”, „wcale nie, to ty nie możesz się oderwać od głupich seriali” itd. To „tykanie” wydaje się rozrywką przyjemną, lekką i rozwijającą, jeśli wnioskować z pasji z jaką pary się jej oddają. Czemu nie powiedzieć, jak ty to widzisz, jaki jest twój obraz sytuacji, jak przeżywasz ją w twoim odrębnym świecie? „Kiedy prosisz mnie bym odszedł od komputera odbieram to jako atak – na mnie, mój wolny czas i odpoczynek”, „Jest mi strasznie trudno, kiedy nie mogę zgodzić się z nakazami które dajesz dzieciom, ale na pewno nie chodzi mi o podważanie twojego autorytetu”, „Kiedy zamiast seksu jest serial, czuję się odrzucony i sam”.

I wreszcie trzecia zasada – zanim coś się powie, warto sprawdzić, czy się żonę lub męża dobrze zrozumiało. Czy to, co usłyszeliśmy jest zgodne z tym, co on lub ona chciał/a powiedzieć. Zamiast przerzucać się wzajemnymi „grzechami” i udowadniać drugiej stronie, jak bardzo jest beznadziejna, można spróbować przejść na poziom rozumienia: „Rozumiem, że chcesz mi powiedzieć, że masz do mnie żal, bo nie odebrałem dziecka z przedszkola, czy tak?”

No dobrze, powiecie, fajnie, fajnie – co jeśli umiemy rozmawiać, a mimo to nie wychodzi? Wtedy trzeba zapytać, czy gdzieś na dnie waszego związku nie zagnieździł się lęk? Przed otwarciem na drugiego, przed dzieleniem się z nim tym, co masz w środku. Ten lęk bywa uzasadniony. Jeśli o waszych małżeńskich rozmowach zaraz dowiaduje się teściowa, by przekazać ich treść swoim przyjaciółkom i reszcie rodziny; jeśli żalisz się ojcu na kłopoty w waszej małżeńskiej sypialni – nie dziw się, że nie macie sobie potem z żoną już nic do powiedzenia.

Są pary, które z trudem budują granicę między własnym małżeństwem a domem rodziców. Cały czas myślami czy jedną nogą są jeszcze przy mamie czy tacie. Czasem obiema. Niestety najtrudniej jest nam, gdy nasza matka, ojciec, brat są nam bliżsi niż własna żona czy mąż. Chorąży mawiał, że żona to nie rodzina, to obca krew i wraże plemię. Porażka w zbudowaniu granicy między nami a domem pochodzenia blokuje rozmowę. A czasem zatruwa wspólne życie.

O tym też można porozmawiać.
gabinet psychologa, małżeństwo, para
Rafał Milewski
Gabinet Psychterapii
ul. Dygasińskiego 48
(okolice placu Wilsona)
01-603 Warszawa-Żoliborz
tel. 607 149 513
gabinet@gabinet-psychoterapii.waw.pl