
Publikacje: Tajne pasodoble
Tajne pasodoble
Charaktery – wydanie specjalne – I ty i ja – para od nowa tom III, 2012
Olga Kriegelewicz, Rafał Milewski
Magda i Piotr są małżeństwem od kilku lat. Kochają się wciąż. I wciąż się kłócą. Czemu są razem, skoro tak im źle ze sobą? Co ich ku sobie przyciąga, jeśli mają do siebie tylko pretensje? Ich związek to dwie opowieści, toczące się równolegle, splecione misternie w nieświadomym tańcu, w którym powtarzają te same kroki. I potknięcia.
Opowieść Magdy: Piotr nie bierze żadnej odpowiedzialności za życie domowe. Nie zarabia, nie gotuje, nie sprząta. To ja muszę o wszystkim sama decydować. I co z tego mam? On jest jak trzecie dziecko, którym się muszę opiekować. Zero pomocy, zero bezpieczeństwa, nic. Siedzi w domu i biadoli nad sobą! Jak uprawiać seks z taką dzidzią. Mam tego dość!
Opowieść Piotra: Magda nigdy nie próbuje mnie wysłuchać, zrozumieć, przytulić. Uwielbia rządzić. Niby o coś prosi, ale za tym idzie sygnał: Bądź mi posłuszny. Widzę ją w mundurze esesmana, bez przerwy wydającą rozkazy: „Zmyj naczynia! Wyprowadź psa! Zajmij się dziećmi! Wyłącz komputer! Zostaw gazetę”! Chcę to zrobić, dla niej, dla rodziny, ale jakiś mały skrzat we mnie mówi: Daj spokój, czytaj dalej. Ona wtedy wrzeszczy, zaczyna się kolejna identyczna kłótnia. Wiem, co zaraz powie, zna wszystkie moje odpowiedzi. Nic z tego nie wynika, poza bólem. Nikt nie chce wyciągnąć ręki na zgodę, bo żadne z nas nie czuje się winne.”
Bezradni wobec powtarzających się kłótni „o drobiazgi”, z poczuciem skrzywdzenia przez tego drugiego, Magda i Piotr przyszli w końcu na terapię. Naciskają, by wydać werdykt, kto zawinił w ich związku. Chcą, by poprawić partnera, wyleczyć go z jego mankamentów. Błagają o receptę na dręczący ich ból. Jeszcze nie wiedzą, że przed nimi długa droga, by zrozumieli skomplikowaną naturę ich małżeńskiego „tańca”
Upiory wracają
Przecież się kochają, sami siebie wybrali. A teraz są rozczarowani, że partner zawodzi, bo nie chce albo nie potrafi odgrywać roli, jaką wyznaczyli mu w swych fantazjach i oczekiwaniach.
Magda: Dlaczego wybrałam Piotra? Był totalnym przeciwieństwem mojego ojca – łagodny, ciepły, czuły, nastawiony na mnie i moje potrzeby. Ojciec ciągle na mnie wrzeszczał, zamykał mnie w domu, wyrzucał moje książki, tyranizował całą rodzinę, był władczy i pełen roszczeń. Poszukiwała w Piotrze opiekuńczego, troskliwego, dającego wsparcie rodzica, którego tak bardzo brakowało jej w despotycznym ojcu. Spokojny, chętnie podążający za jej pomysłami i często przytulający się Piotr wydał się jej ucieleśnieniem tych pragnień.
Czego nieświadomie oczekiwał Piotr od Magdy? Chciał, żeby była wyidealizowaną wersją jego matki, przy której byłby zwolniony z wymagań i odpowiedzialności. Mógłby pozostać rozpieszczanym i chwalonym dzieckiem. Na początku Magda wydawała się urzeczywistniać te potrzeby. Pociągała go jej siła, aktywność, pomysłowość i spontaniczność w okazywaniu uczuć.
Byli dla siebie ideałami na miarę pragnień, których sobie nie uświadamiali. Z czasem iluzja nie wytrzymała próby codziennej rzeczywistości.
Magda, przeciążona pracą i pilnowaniem wszystkiego w domu, czuje się samotna i pozbawiona wsparcia. Paradoksalnie zaczyna doświadczać uczuć podobnych do tych, które przeżywała jako dziecko. Znów jest zdana tylko na siebie. Choć się tak stara i wszystko organizuje, nie dostaje upragnionej akceptacji, troski i miłości. Zaczyna odbierać Piotra tak, jak kiedyś przeżywała ojca - tyrana. On również wiele od niej wymagał, niewiele z siebie dając. Desperackie awantury, jakie robi mężowi, są nie tylko wołaniem o jego zaangażowanie i pomoc, ale wyrażają też ból i dramat uwięzionego w niej skrzywdzonego dziecka, które nigdy wcześniej nie mogło wykrzyczeć swojego cierpienia.
Piotr nie rozumie skali jej emocji. Czuje się jak w potrzasku, w końcu podnosi głos na żonę, trzaska drzwiami, wychodzi z domu. Roztrzęsiona Magda zostaje sama, potwierdza się jej największy, nieświadomy lęk: że jej mąż jest tak samo nieczuły, jak kiedyś ojciec.
Piotr z kolei przerażony jest własną złością. Wycofuje się więc i sięga po dobrze mu znane strategie, by zwrócić na siebie uwagę: kłopoty i depresyjny nastrój. W takich momentach jego matka czule spieszyła mu z pomocą. Jednak z Magdą jest inaczej: jego bierność, opór, wycofanie się i unikanie drażliwych tematów prowokują ją do coraz intensywniejszych pouczeń i żądań. Nie zdając sobie z tego sprawy, żona zachowuje się w sposób równie poniżający i kastrujący Piotra, jak kiedyś jego ojciec, który wyśmiewał go, nazywając maminsynkiem i niedojdą. Ból z powodu zachowania Magdy przenika się z poczuciem krzywdy, jakiego Piotr doświadczył kiedyś w relacji z ojcem.
Co ja w Tobie ulokowałam
Każde z nich czuje ból i przerażenie, jakie rodzi ta fatalna powtórka dziecięcych pragnień, obaw i sposobów reagowania. A zarazem nie widzą, że sami współtworzą to, co się dzieje. Nie dostrzegają, jak mimowolnie prowokują się nawzajem do takich reakcji, których właśnie najbardziej się obawiają. Magda nie widzi, że usiłując przejąć kontrolę nad Piotrem i ich związkiem, skłania męża do biernego oporu i braku inicjatywy. Nie zauważa, że wywierana przez nią presja coraz bardziej pozbawia go energii i czyni sfrustrowanym mężczyzną, w którym cicho narasta żal i wściekłość. Nie dostrzega, że w relacji z Piotrem odgrywa dobrze znany z dzieciństwa wzór, w którym ona symbolicznie staje się swoim despotycznym ojcem, a Piotr - nią. Piotr zaś nie zdaje sobie sprawy, że jego pasywność, brak inicjatywy i ustawiczne wycofywanie się z „pola rażenia” Magdy czyni ją coraz bardziej apodyktyczną, dominującą i kontrolującą. Wchodząc w rolę bezradnego, skrzywdzonego, nieradzącego sobie chłopca, jak to robił w dzieciństwie, by zaskarbić sobie czułość matki, bezwiednie prowokuje żonę, by przyjęła rolę jego ojca.
Partner jest najlepszym obiektem do umiejscawiania w nim niechcianych części naszego własnego “ja”. To, czego najbardziej w sobie nienawidzimy, czego się w sobie obawiamy, zazwyczaj przypisujemy najbliższym osobom. Im wyraźniej widzimy ich właśnie takimi, tym bardziej możemy zaprzeczać, że te niechciane części tkwią w nas samych. Możemy te aspekty siebie krytykować u partnera, zwalczać, odwracać się z od nich odrazą, a jednocześnie mieć je blisko, kontrolować i nie tracić ich z pola widzenia.
Co Magda umieściła w swoim mężu? Słabość, która wydawała się jej nie do zniesienia, gdy jako małe, bezbronne dziecko popłakiwała, zamknięta na wiele godzin przez ojca w ciemnym pokoju. „Jesteś taka słaba!” – szydził z niej ojciec. Magda nienawidzi słabości. W niepojęty dla siebie sposób słabość i lęk, które przetrwały w niej z dziecięcych czasów, umieściła w Piotrze. Teraz on jest słaby, niemęski, czułostkowy, poddaje się. Tego właśnie Magda w nim najbardziej nie znosi. I pojęcia nie ma, że tak naprawdę chodzi o jej własną słabość i wrażliwość, od której się odcina.
Co w Magdzie umieścił jej mąż? To wszystko, o co ją oskarża – dominację i agresywność, których wyparł się, gdy matka trzymała go na kolanach i hołubiła. Musiał być dziecięcy, pozbawiony siły i inicjatywy, by zasłużyć na jej pieszczoty i miłość. Nie mógł psychicznie stać się mężczyzną, bo to oznaczałoby konieczność (symbolicznego) zejścia z kolan matki i zmierzenia się z odnoszącym sukcesy ojcem. Swoje męskie cechy Piotr ulokował więc w Magdzie.
Początkowo ten nieświadomy układ jest dla obojga niezwykle satysfakcjonujący, daje nadzieję na poczucie spełnienia i bezpieczeństwo. Magda nieświadomie wybiera mężczyznę, przy którym nie poczuje się słaba i bezbronna. Piotr bezwiednie zakochuje się w kobiecie, przy której ma nadzieję nie skontaktować się nigdy z własną agresją i siłą. Obojgu udaje się doskonale wejść w przypisane role. Z biegiem lat osiągają w tym mistrzostwo. Z tego uwiklania psychicznego rodzi się swoisty związek, zwany przez wybitnego szwajcarskiego terapeutę par, Jürga Willego, koluzją małżeńską (patrz ramka).
Exodus z fortecy
Niełatwo dostrzec, że za ciagłymi kłótniami i rozczarowaniami w związku kryją się nasze własne nierealistyczne, dziecięce oczekiwania wobec partnera, że mamy swój udział w odtwarzaniu bolesnych doświadczeń, że to, co nas tak złości w partnerze, to niechciane, odrzucone części nas samych. Niełatwo, bo jak możemy, bronimy się przed świadomoscią tego.
Gdy na początku terapii pytamy Magdę o jej słabość, którą umieściła w mężu, zaprzecza zdumiona, potem się oburza, zarzuca nam niekompetencję, wybucha wściekłością. Czyli robi to, co tak dobrze zna Piotr. To jej mechanizm obronny. W tym czasie Piotr siedzi cichutko, zaciskając kciuki, uradowany, że my też widzimy, jak okropną kobietą jest jego żona. Gdy pytamy go o agresję, jaką umieścił w żonie, zaczyna się z nas naśmiewać, dowcipkować lub szydzić z psychoanalizy. To jego mechanizm obronny. Na różne sposoby broni się, zaprzeczając („Nie ma pan racji”), albo drobiazgowo analizując każdą kłótnię, w nadziei, że terapeuci osądzą w końcu, kto był winny w małżeńskim sporze.
Póki co, Piotr i Magda tkwią w swych warowaniach, do których nikt, włączając ich samych, nie ma dostępu. Przed czym tak się bronią? Przede wszystkim przed psychicznym bólem, który niesie spotkanie z traumatyczną przeszłością. Wolą zażarcie dyskutować o tym, kto ma wyprowadzić psa lub posprzątać mieszkanie niż nawiązać kontakt z tym dzieckiem skrzywdzonym, jakie tkwi wciąż w nich głęboko i spróbować je zrozumieć.
W miarę jak rośnie poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do terapeutów, obrony małżonków słabną. Zaczyna się dotykanie tematu ich rodzin pochodzenia. Próbuje się powiązać przeżycia z tamtych czasów i relacji, również te nieświadome i wyparte, z ich obecnymi konfliktami i trudnościami w małżeństwie. Magda stopniowo odsłania swoją słabość, może smuci
się i bać w relacji z terapeutami zamiast ich atakować. Pozwala sobie na to, by poczuć się słabszą, wrażliwszą i bardziej zależną w relacji z mężem. Piotr próbuje złościć się na terapeutów i stara się nawiązać kontakt z własną, odciętą dotąd agresją. I przekonuje się, że agresja nie musi niszczyć, że można nią zarządzać i korzystać z niej, by podjąć inicjatywę, bronić swoich granic, i dzięki temu poczuć się silnym, niezależnym mężczyzną, w którym kobieta może znaleźć oparcie.
Kiedy małżonkowie zaczynają oswajać się z usuniętymi w cień, niechcianymi częściami siebie, blednie nienawiść, frustracja i lęk, które dotąd kierowały nimi w relacji z partnerem. Kłótnie stają się rzadsze, rany mniej niszczące. Oboje zaczynają czuć się lepiej - zarówno w relacji z samym sobą, jak i ze sobą nawzajem. Okazuje się, że słabość bywa czasem atutem Magdy, a agresywność – przewagą Piotra, i że żadne z nich nie musi być uwięzione w sztywnej i ograniczającej roli. Pojawia się ulga i przestrzeń. Zmiana nie ma charakteru magicznego i nagłego, lecz dokonuje się tak powoli i stopniowo, że czasem nawet jej nie zauważają.
Po miesiącach okazuje się, że stali się innym związkiem. Uczą się refleksyjnie obserwować i samych siebie, i partnera, a także ich wzajemną relację. Utrwala to zmianę w związku, a w trudniejszych momentach ich wspólnego życia pozwala korygować destrukcyjne impulsy, przyłapać je na gorącym uczynku. Już nie przenoszą na partera niechcianych części siebie. Przeciwnie, zaczynają lokować w sobie dobre treści, wzmacniając się nawzajem. Czują, że mogą na sobie polegać i znaleźć oparcie. Mniej mają powodów do kłótni.
Kończą się dwie, równoległe opowieści, splecione ciasno w koluzyjnym pasodoble. Partnerzy zaczynają nowy taniec, bardziej świadomie stawiają kroki. Dostosowują się do siebie nawzajem, nie do cieni z przeszłości. Tańczą blisko siebie.
dr OLGA KRIEGELEWICZ jest psychologiem, psychoterapeutą. Za rozprawę doktorską dostała Nagrodę Prezesa Rady Ministrów. Prowadzi zajęcia w Uniwersytecie Warszawskim i w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Zajmuje się psychoterapią indywidualną i terapią par.
RAFAŁ MILEWSKI jest psychologiem i psychoterapeutą, mediatorem rodzinnym. Autor publikacji naukowych oraz poradników mediacyjnych.
Oboje autorzy pracują w Specjalistycznej Poradni Rodzinnej w Warszawie na Bemowie, gdzie dostępna jest bezpłatnie psychoanalityczna terapia par.
Charaktery – wydanie specjalne – I ty i ja – para od nowa tom III, 2012
Olga Kriegelewicz, Rafał Milewski
Magda i Piotr są małżeństwem od kilku lat. Kochają się wciąż. I wciąż się kłócą. Czemu są razem, skoro tak im źle ze sobą? Co ich ku sobie przyciąga, jeśli mają do siebie tylko pretensje? Ich związek to dwie opowieści, toczące się równolegle, splecione misternie w nieświadomym tańcu, w którym powtarzają te same kroki. I potknięcia.
Opowieść Magdy: Piotr nie bierze żadnej odpowiedzialności za życie domowe. Nie zarabia, nie gotuje, nie sprząta. To ja muszę o wszystkim sama decydować. I co z tego mam? On jest jak trzecie dziecko, którym się muszę opiekować. Zero pomocy, zero bezpieczeństwa, nic. Siedzi w domu i biadoli nad sobą! Jak uprawiać seks z taką dzidzią. Mam tego dość!
Opowieść Piotra: Magda nigdy nie próbuje mnie wysłuchać, zrozumieć, przytulić. Uwielbia rządzić. Niby o coś prosi, ale za tym idzie sygnał: Bądź mi posłuszny. Widzę ją w mundurze esesmana, bez przerwy wydającą rozkazy: „Zmyj naczynia! Wyprowadź psa! Zajmij się dziećmi! Wyłącz komputer! Zostaw gazetę”! Chcę to zrobić, dla niej, dla rodziny, ale jakiś mały skrzat we mnie mówi: Daj spokój, czytaj dalej. Ona wtedy wrzeszczy, zaczyna się kolejna identyczna kłótnia. Wiem, co zaraz powie, zna wszystkie moje odpowiedzi. Nic z tego nie wynika, poza bólem. Nikt nie chce wyciągnąć ręki na zgodę, bo żadne z nas nie czuje się winne.”
Bezradni wobec powtarzających się kłótni „o drobiazgi”, z poczuciem skrzywdzenia przez tego drugiego, Magda i Piotr przyszli w końcu na terapię. Naciskają, by wydać werdykt, kto zawinił w ich związku. Chcą, by poprawić partnera, wyleczyć go z jego mankamentów. Błagają o receptę na dręczący ich ból. Jeszcze nie wiedzą, że przed nimi długa droga, by zrozumieli skomplikowaną naturę ich małżeńskiego „tańca”
Upiory wracają
Przecież się kochają, sami siebie wybrali. A teraz są rozczarowani, że partner zawodzi, bo nie chce albo nie potrafi odgrywać roli, jaką wyznaczyli mu w swych fantazjach i oczekiwaniach.
Magda: Dlaczego wybrałam Piotra? Był totalnym przeciwieństwem mojego ojca – łagodny, ciepły, czuły, nastawiony na mnie i moje potrzeby. Ojciec ciągle na mnie wrzeszczał, zamykał mnie w domu, wyrzucał moje książki, tyranizował całą rodzinę, był władczy i pełen roszczeń. Poszukiwała w Piotrze opiekuńczego, troskliwego, dającego wsparcie rodzica, którego tak bardzo brakowało jej w despotycznym ojcu. Spokojny, chętnie podążający za jej pomysłami i często przytulający się Piotr wydał się jej ucieleśnieniem tych pragnień.
Czego nieświadomie oczekiwał Piotr od Magdy? Chciał, żeby była wyidealizowaną wersją jego matki, przy której byłby zwolniony z wymagań i odpowiedzialności. Mógłby pozostać rozpieszczanym i chwalonym dzieckiem. Na początku Magda wydawała się urzeczywistniać te potrzeby. Pociągała go jej siła, aktywność, pomysłowość i spontaniczność w okazywaniu uczuć.
Byli dla siebie ideałami na miarę pragnień, których sobie nie uświadamiali. Z czasem iluzja nie wytrzymała próby codziennej rzeczywistości.
Magda, przeciążona pracą i pilnowaniem wszystkiego w domu, czuje się samotna i pozbawiona wsparcia. Paradoksalnie zaczyna doświadczać uczuć podobnych do tych, które przeżywała jako dziecko. Znów jest zdana tylko na siebie. Choć się tak stara i wszystko organizuje, nie dostaje upragnionej akceptacji, troski i miłości. Zaczyna odbierać Piotra tak, jak kiedyś przeżywała ojca - tyrana. On również wiele od niej wymagał, niewiele z siebie dając. Desperackie awantury, jakie robi mężowi, są nie tylko wołaniem o jego zaangażowanie i pomoc, ale wyrażają też ból i dramat uwięzionego w niej skrzywdzonego dziecka, które nigdy wcześniej nie mogło wykrzyczeć swojego cierpienia.
Piotr nie rozumie skali jej emocji. Czuje się jak w potrzasku, w końcu podnosi głos na żonę, trzaska drzwiami, wychodzi z domu. Roztrzęsiona Magda zostaje sama, potwierdza się jej największy, nieświadomy lęk: że jej mąż jest tak samo nieczuły, jak kiedyś ojciec.
Piotr z kolei przerażony jest własną złością. Wycofuje się więc i sięga po dobrze mu znane strategie, by zwrócić na siebie uwagę: kłopoty i depresyjny nastrój. W takich momentach jego matka czule spieszyła mu z pomocą. Jednak z Magdą jest inaczej: jego bierność, opór, wycofanie się i unikanie drażliwych tematów prowokują ją do coraz intensywniejszych pouczeń i żądań. Nie zdając sobie z tego sprawy, żona zachowuje się w sposób równie poniżający i kastrujący Piotra, jak kiedyś jego ojciec, który wyśmiewał go, nazywając maminsynkiem i niedojdą. Ból z powodu zachowania Magdy przenika się z poczuciem krzywdy, jakiego Piotr doświadczył kiedyś w relacji z ojcem.
Co ja w Tobie ulokowałam
Każde z nich czuje ból i przerażenie, jakie rodzi ta fatalna powtórka dziecięcych pragnień, obaw i sposobów reagowania. A zarazem nie widzą, że sami współtworzą to, co się dzieje. Nie dostrzegają, jak mimowolnie prowokują się nawzajem do takich reakcji, których właśnie najbardziej się obawiają. Magda nie widzi, że usiłując przejąć kontrolę nad Piotrem i ich związkiem, skłania męża do biernego oporu i braku inicjatywy. Nie zauważa, że wywierana przez nią presja coraz bardziej pozbawia go energii i czyni sfrustrowanym mężczyzną, w którym cicho narasta żal i wściekłość. Nie dostrzega, że w relacji z Piotrem odgrywa dobrze znany z dzieciństwa wzór, w którym ona symbolicznie staje się swoim despotycznym ojcem, a Piotr - nią. Piotr zaś nie zdaje sobie sprawy, że jego pasywność, brak inicjatywy i ustawiczne wycofywanie się z „pola rażenia” Magdy czyni ją coraz bardziej apodyktyczną, dominującą i kontrolującą. Wchodząc w rolę bezradnego, skrzywdzonego, nieradzącego sobie chłopca, jak to robił w dzieciństwie, by zaskarbić sobie czułość matki, bezwiednie prowokuje żonę, by przyjęła rolę jego ojca.
Partner jest najlepszym obiektem do umiejscawiania w nim niechcianych części naszego własnego “ja”. To, czego najbardziej w sobie nienawidzimy, czego się w sobie obawiamy, zazwyczaj przypisujemy najbliższym osobom. Im wyraźniej widzimy ich właśnie takimi, tym bardziej możemy zaprzeczać, że te niechciane części tkwią w nas samych. Możemy te aspekty siebie krytykować u partnera, zwalczać, odwracać się z od nich odrazą, a jednocześnie mieć je blisko, kontrolować i nie tracić ich z pola widzenia.
Co Magda umieściła w swoim mężu? Słabość, która wydawała się jej nie do zniesienia, gdy jako małe, bezbronne dziecko popłakiwała, zamknięta na wiele godzin przez ojca w ciemnym pokoju. „Jesteś taka słaba!” – szydził z niej ojciec. Magda nienawidzi słabości. W niepojęty dla siebie sposób słabość i lęk, które przetrwały w niej z dziecięcych czasów, umieściła w Piotrze. Teraz on jest słaby, niemęski, czułostkowy, poddaje się. Tego właśnie Magda w nim najbardziej nie znosi. I pojęcia nie ma, że tak naprawdę chodzi o jej własną słabość i wrażliwość, od której się odcina.
Co w Magdzie umieścił jej mąż? To wszystko, o co ją oskarża – dominację i agresywność, których wyparł się, gdy matka trzymała go na kolanach i hołubiła. Musiał być dziecięcy, pozbawiony siły i inicjatywy, by zasłużyć na jej pieszczoty i miłość. Nie mógł psychicznie stać się mężczyzną, bo to oznaczałoby konieczność (symbolicznego) zejścia z kolan matki i zmierzenia się z odnoszącym sukcesy ojcem. Swoje męskie cechy Piotr ulokował więc w Magdzie.
Początkowo ten nieświadomy układ jest dla obojga niezwykle satysfakcjonujący, daje nadzieję na poczucie spełnienia i bezpieczeństwo. Magda nieświadomie wybiera mężczyznę, przy którym nie poczuje się słaba i bezbronna. Piotr bezwiednie zakochuje się w kobiecie, przy której ma nadzieję nie skontaktować się nigdy z własną agresją i siłą. Obojgu udaje się doskonale wejść w przypisane role. Z biegiem lat osiągają w tym mistrzostwo. Z tego uwiklania psychicznego rodzi się swoisty związek, zwany przez wybitnego szwajcarskiego terapeutę par, Jürga Willego, koluzją małżeńską (patrz ramka).
Exodus z fortecy
Niełatwo dostrzec, że za ciagłymi kłótniami i rozczarowaniami w związku kryją się nasze własne nierealistyczne, dziecięce oczekiwania wobec partnera, że mamy swój udział w odtwarzaniu bolesnych doświadczeń, że to, co nas tak złości w partnerze, to niechciane, odrzucone części nas samych. Niełatwo, bo jak możemy, bronimy się przed świadomoscią tego.
Gdy na początku terapii pytamy Magdę o jej słabość, którą umieściła w mężu, zaprzecza zdumiona, potem się oburza, zarzuca nam niekompetencję, wybucha wściekłością. Czyli robi to, co tak dobrze zna Piotr. To jej mechanizm obronny. W tym czasie Piotr siedzi cichutko, zaciskając kciuki, uradowany, że my też widzimy, jak okropną kobietą jest jego żona. Gdy pytamy go o agresję, jaką umieścił w żonie, zaczyna się z nas naśmiewać, dowcipkować lub szydzić z psychoanalizy. To jego mechanizm obronny. Na różne sposoby broni się, zaprzeczając („Nie ma pan racji”), albo drobiazgowo analizując każdą kłótnię, w nadziei, że terapeuci osądzą w końcu, kto był winny w małżeńskim sporze.
Póki co, Piotr i Magda tkwią w swych warowaniach, do których nikt, włączając ich samych, nie ma dostępu. Przed czym tak się bronią? Przede wszystkim przed psychicznym bólem, który niesie spotkanie z traumatyczną przeszłością. Wolą zażarcie dyskutować o tym, kto ma wyprowadzić psa lub posprzątać mieszkanie niż nawiązać kontakt z tym dzieckiem skrzywdzonym, jakie tkwi wciąż w nich głęboko i spróbować je zrozumieć.
W miarę jak rośnie poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do terapeutów, obrony małżonków słabną. Zaczyna się dotykanie tematu ich rodzin pochodzenia. Próbuje się powiązać przeżycia z tamtych czasów i relacji, również te nieświadome i wyparte, z ich obecnymi konfliktami i trudnościami w małżeństwie. Magda stopniowo odsłania swoją słabość, może smuci
się i bać w relacji z terapeutami zamiast ich atakować. Pozwala sobie na to, by poczuć się słabszą, wrażliwszą i bardziej zależną w relacji z mężem. Piotr próbuje złościć się na terapeutów i stara się nawiązać kontakt z własną, odciętą dotąd agresją. I przekonuje się, że agresja nie musi niszczyć, że można nią zarządzać i korzystać z niej, by podjąć inicjatywę, bronić swoich granic, i dzięki temu poczuć się silnym, niezależnym mężczyzną, w którym kobieta może znaleźć oparcie.
Kiedy małżonkowie zaczynają oswajać się z usuniętymi w cień, niechcianymi częściami siebie, blednie nienawiść, frustracja i lęk, które dotąd kierowały nimi w relacji z partnerem. Kłótnie stają się rzadsze, rany mniej niszczące. Oboje zaczynają czuć się lepiej - zarówno w relacji z samym sobą, jak i ze sobą nawzajem. Okazuje się, że słabość bywa czasem atutem Magdy, a agresywność – przewagą Piotra, i że żadne z nich nie musi być uwięzione w sztywnej i ograniczającej roli. Pojawia się ulga i przestrzeń. Zmiana nie ma charakteru magicznego i nagłego, lecz dokonuje się tak powoli i stopniowo, że czasem nawet jej nie zauważają.
Po miesiącach okazuje się, że stali się innym związkiem. Uczą się refleksyjnie obserwować i samych siebie, i partnera, a także ich wzajemną relację. Utrwala to zmianę w związku, a w trudniejszych momentach ich wspólnego życia pozwala korygować destrukcyjne impulsy, przyłapać je na gorącym uczynku. Już nie przenoszą na partera niechcianych części siebie. Przeciwnie, zaczynają lokować w sobie dobre treści, wzmacniając się nawzajem. Czują, że mogą na sobie polegać i znaleźć oparcie. Mniej mają powodów do kłótni.
Kończą się dwie, równoległe opowieści, splecione ciasno w koluzyjnym pasodoble. Partnerzy zaczynają nowy taniec, bardziej świadomie stawiają kroki. Dostosowują się do siebie nawzajem, nie do cieni z przeszłości. Tańczą blisko siebie.
dr OLGA KRIEGELEWICZ jest psychologiem, psychoterapeutą. Za rozprawę doktorską dostała Nagrodę Prezesa Rady Ministrów. Prowadzi zajęcia w Uniwersytecie Warszawskim i w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Zajmuje się psychoterapią indywidualną i terapią par.
RAFAŁ MILEWSKI jest psychologiem i psychoterapeutą, mediatorem rodzinnym. Autor publikacji naukowych oraz poradników mediacyjnych.
Oboje autorzy pracują w Specjalistycznej Poradni Rodzinnej w Warszawie na Bemowie, gdzie dostępna jest bezpłatnie psychoanalityczna terapia par.
Rafał Milewski
Gabinet Psychterapii
ul. Dygasińskiego 48Gabinet Psychterapii
(okolice placu Wilsona)
01-603 Warszawa-Żoliborz
tel. 607 149 513
gabinet@gabinet-psychoterapii.waw.pl